Forum www.walinski.fora.pl Strona Główna www.walinski.fora.pl
Forum Oficjalnej Witryny Marcina Walińskiego
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wywiady - sezon 2013/2014

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.walinski.fora.pl Strona Główna -> Plus Liga
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jolanta




Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 18:56, 19 Gru 2013    Temat postu: Wywiady - sezon 2013/2014

Marcin Waliński: „Trzeba się w końcu przełamać.” 23.10.2013 roku
Podopieczni Mariana Kardasa przegrali w poniedziałek w Gdańsku 1:3. Już w sobotę (26.10.2013 roku) czeka ich kolejne starcie, tym razem we własnej hali - „Mam nadzieję, że w końcu to my wygramy w tę sobotę w naszej hali, bo to też na pewno podniesie nas mocno na duchu” - mówi nasz przyjmujący, Marcin Waliński.
Anna Falk: Marcin, przebieg tego meczu był bardzo podobny do tego z Częstochową. Ciężko jest nam wejść w spotkanie. Z czego to może wynikać?
Marcin Waliński: „Źle zaczęliśmy, mieliśmy problem z zagrywką w pierwszych dwóch setach. Później zaczęło to w miarę funkcjonować, tak samo i blok. Nie wiem z czego to wynika, ciężko jest cokolwiek na gorąco powiedzieć. Później będziemy to inaczej interpretowane, zobaczymy sobie ten mecz i stwierdzimy, co było nie tak, ale na pewno pojawiło się za dużo błędów. W pierwszym i drugim secie nie funkcjonowała zagrywka i blok, dlatego je przegraliśmy”
Co się dzieje, że po tej 10-minutowej przerwie wychodzicie na boisko i gracie zupełnie inaczej? W tym trzecim secie zagraliście jeszcze lepiej, niż w trzecim secie meczu z Częstochową. Wydaje się, że to co pokazaliście w tej partii, to była ta Wasza gra.
„No tak, to była nasza gra. W końcu włączyliśmy ten odpowiedni element i zaczęliśmy grać, bo wiadomo, że ciężko się gra, gdy idzie się na zagrywkę wiedząc, że mamy już tyle błędów. To na pewno musimy poprawić. Co dzieje się po tej 10-minutowej przerwie? Najwidoczniej nam służy i mam nadzieję, że nie będzie w drugą stronę, że jak będziemy wygrywać, to ta przerwa zawsze będzie na nas tak działać, jak w tych dwóch meczach”
Obserwując z boku ten czwarty set, można było odnieść wrażenie, że drużyna, która przełamie tę grę punkt za punkt, wygra. Też to czuliście, że jeśli uda się przełamać gdańszczan, to pociągniecie ten mecz?
„Mieliśmy swoje szanse i znowu ich nie wykorzystaliśmy. Na pewno usiądziemy i będziemy oglądać to spotkanie. Tak jak powiedziałaś, set toczył się punkt za punkt, gdańszczanie nas przełamali i zasłużenie wygrali. Po meczu będziemy analizować, jakie były tego przyczyny”
Pozostawiając już z boku sam wynik. Możesz być chyba zadowolony z siebie, bo pojawiłeś się na parkiecie i ten mecz w Twoim wykonaniu był zupełnie dobry
[b]Nie mnie to oceniać i zawsze tak będę mówił, bo nie jestem od oceniania swojej gry. Gdy wchodzę na boisko staram się pomóc zespołowi, jak tylko mogę i czasami jak nie idzie, to postarać się coś krzyknąć, by po prostu ruszyć zespół, bo czasami jest tak, że nie idzie, ale trzeba się w końcu przełamać. Nie można cały czas tak grać, że skoro nam nie idzie, to dalej nie będzie nam szło. W tym meczu też to pokazaliśmy, bo w tej przerwie padło parę ostrych słów w szatni i w końcu się wzięliśmy za siebie. Zaczęliśmy grać tak jak należy i wygraliśmy tego trzeciego seta. W czwartym to już było przełamanie. Uciekły nam dwa punkty, a to była już końcówka, nie szło już tego odrobić i dlatego Gdańsk wygrał. Cieszę się, że mogłem wejść w tym meczu na boisku i pokazać się razem z drużyną”
Teraz resetujemy szybko głowy i szykujemy się na sobotę, czyli na mecz z Radomiem przed własną publicznością. Trzecia szansa, żeby wygrać. Do trzech razy sztuka?
Tak się mówi, do trzech razy sztuka. Te dwa mecze zakończyły się wynikiem 3:1, niestety dla rywala, ale mam nadzieję, że pokażemy naszej publiczności, że potrafimy grać w siatkówkę, mimo tego, że mamy nowy zespół. Nie będziemy się tłumaczyć, musimy wychodzić na boisko i robić swoje. Mam nadzieję, że pokażemy w sobotę, że stać nas na to, by grać w tej najwyższej klasie rozgrywkowej. Na pewno damy z siebie wszystko, bo zawsze wychodzimy z nastawieniem, żeby wygrać. Czasami przeciwnik stawia trudne warunki, ale tak już jest, taki jest sport, ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Mam nadzieję, że w końcu to my wygramy w tę sobotę w naszej hali, bo to też na pewno podniesie nas mocno na duchu, że wygraliśmy u siebie i mam nadzieję, że 3:0”

Z Marcinem Walińskim rozmawiała Anna Falk - Źródło:Transfer Bydgoszcz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartosz




Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 22:30, 22 Gru 2013    Temat postu: M. Waliński: Mam nadzieje, że taki jeden mecz to nie wybryk

- Nie mamy takiej drużyny. I nie będzie takiej ekipy, która była w tamtym sezonie i która zajęła czwarte miejsce. Mamy inny zespół, innych ludzi i małymi kroczkami idziemy do przodu - mówił po wygranym 3:0 meczu z Effectorem Marcin Waliński.

Gratuluję pierwszego w tym sezonie zwycięstwa 3:0 oraz statuetki MVP. Otrzymany ponownie kredyt zaufania, bez względu na osobę trenera, który go udziela, na pewno cię cieszy.

Marcin Waliński: - Przede wszystkim mam nadzieję, że tak zostanie - to po pierwsze. A po drugie, że zamkniemy usta tym, którzy powtarzają cały czas, że nie potrafimy grać, że nie mamy takiego zespołu, jak w poprzednim sezonie. Tak, nie mamy takiej drużyny. I nie będzie takiej ekipy, która była w tamtym sezonie i która zajęła czwarte miejsce. Mamy inny zespół, mamy innych ludzi i małymi kroczkami idziemy do przodu. Bardzo się cieszę, że ci, którzy obdarzyli nas kredytem zaufania, cały czas są z nami. Można powiedzieć, że oddaliśmy im w tym spotkaniu coś w zamian za to, że stale przychodzą do nas na mecze i oglądają nas. W sobotę wychodziło nam mnóstwo rzeczy, jeśli nie wszystko.

- Jeżeli chodzi o mnie, że dostałem statuetkę MVP, to tylko można się cieszyć. To dodatkowy impuls do dalszej pracy, ale to nie jest moja zasługa, tylko całego zespołu. Wykonaliśmy naprawdę świetną robotę na boisku i zrobił to każdy z nas, osobno i jako zespół. Każdy z osobna współtworzy drużynę, a w tym meczu dwunastu ludzi - sześciu, którzy grali i sześciu, którzy stali w kwadracie - zrobiło ogrom dobrej pracy. Choćby ci, którzy wchodzili w końcówkach, na przykład Bartek Janeczek. Pierwszy atak mu nie wyszedł, ale nie było z tego powodu żadnego problemu. Wszedł później, zaatakował, zdobył punkt, posłał dwa asy - i czego chcieć więcej od wchodzącego z ławki rezerwowych?

- Składam gratulacje na ręce całego zespołu. Naprawdę wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Mam nadzieję, że zaczniemy być postrzegani trochę inaczej, bo jak się czasami przez przypadek czyta, to nie jest to miłe - a do mnie to gdzieś mimo wszystko trafia ze względu na to, że jestem "medialny" na naszej (oficjalnej klubowej - przyp. red.) stronie internetowej. Ale mam nadzieję, że wszystkim, którzy dali nam kredyt zaufania, na pewno go spłacimy./[b]

O zespołowości, która powinna być charakterystyką gry waszego zespołu, mówiliście właściwie od początku sezonu. Potrzeba było tylu nieudanych meczów, żeby ukazała się ona tak wyraźnie?

- Czasami bywa tak, że podobnie jak w zeszłym sezonie, trafiliśmy na czwarte miejsce. Ale zaczęliśmy sezon od nowa i to jest kompletnie coś innego. Stawiamy małe kroczki ku temu, żeby grać tak dobrze, jak w meczu z Effectorem - lecz to także był tylko niewielki krok naprzód. Czeka nas ogrom dużej pracy, żeby utrzymać chociażby taką jak w tym spotkaniu dyspozycję przez kilka, kilkanaście meczów, które będziemy rozgrywali. Mam nadzieję, że kolejnych kroczków będzie więcej i że stworzymy fajną całość, która ruszy do przodu. Mam nadzieję, że to już wystartowało. Że taki jeden mecz to nie jest wybryk, tylko że to będzie standard, że będziemy grać tak, jak potrafimy grać i że to będzie wyglądało tak, jak w sobotę.

- Pytasz o zespołowość - wiadomo, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Jeżeli się przegrywa, to nie jest fajnie, ale to nie znaczy, że się na siebie obrażamy. Jesteśmy teamem. Jesteśmy jak rodzina, która spotyka się dwa razy dziennie. Podejrzewam, że widzimy się przez więcej czasu, niż chłopaki spędzają ze swoimi rodzinami, z dziećmi. Także powtarzam, tworzymy rodzinę i nie możemy się na siebie obrażać, tylko musimy cały czas pracować.

W stawianiu kolejnych kroków będziecie mieli niedługo przymusową przerwę, związaną ze świętami. Myślisz, że ona wpłynie jakoś na waszą dyspozycję?

- Trenujemy siatkówkę "od dziecka". Wiadomo jak trudno wrócić do trenowania czy odbijania piłki, ale tak naprawdę, jeżeli chodzi o grę, to jasne, że takie coś może nas wybić z rytmu. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Mamy u nas w drużynie duży potencjał, patrząc nawet na same osobowości w całym zespole. I ten potencjał musimy wykorzystać. To jest nasza szansa. Musimy zacząć łapać punkty, tak jak w tym meczu. Mam nadzieję, że tak będzie i ta przerwa świąteczna nie odbije się na nas.

Wspomniałeś, że wychodziło wam wszystko. Uwagę zwracały niuanse w waszej grze, które uległy poprawie. Więcej niż wcześniej graliście między innymi przez szóstą strefę w kontrach...

- Możliwe. Z tego, co słyszałem, Paweł (Woicki - przyp. red.) cały czas miał informacje od trenera, żeby w ten sposób grać - i to robił. Wykorzystywał nas na "pipe'ie" i bardzo dobrze to w tym meczu grało. A jak coś gra, to wiadomo, że trzeba z tego korzystać. To była informacja od trenera, a Paweł jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że wie, co robić na boisku i w sobotę to w stu procentach wykorzystywał, chwała mu za to.

Radziliście sobie również z rozpracowywaniem gry przeciwników, wasz blok funkcjonował bardzo dobrze. Co było do tego kluczem?

- Po drugiej stronie grał Piotrek (Lipiński - przyp. red.), trochę go mimo wszystko znamy. I mieliśmy odprawę wideo. Zagraliśmy dobrze taktycznie. Podejrzewam, że nawet więcej niż pięćdziesiąt procent sukcesu to jest odprawa taktyczna i granie według niej.
Źródło: siatka org


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bartosz dnia Nie 22:32, 22 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andrzej




Dołączył: 13 Sty 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 19:17, 28 Gru 2013    Temat postu: Marcin Waliński: Brakuje nam pewności siebie.

Przyjmujący Transferu Bydgoszcz Marcin Waliński dla volley24.pl opowiada o przegranym meczu z AZS Politechniką Warszawską i sytuacji jego drużyny w tym sezonie.
Jakie są przyczyny Waszej porażki z warszawianami?


Marcin Waliński: - Dzisiaj obydwa zespoły grały dobrze, była taka fajna siatkarska walka, ale tę walkę wygrała Warszawa. My nie wykorzystaliśmy dwóch końcówek, które mogliśmy zakończyć na naszą korzyść i to zaważyło. A reszta to już typowo siatkarskie elementy.

Widzisz jakieś dobre strony Waszej gry po dzisiejszym spotkaniu?

- Wydaje mi się, że naszym mocnym punktem było dziś przyjęcie. Wyglądało to w miarę dobrze w statystykach. I to chyba taki jedyny element. Wiadomo, że gdzieś tam parę razy piłka uciekła, ale to jest normalne.

Biorąc pod uwagę Wasze wszystkie dotychczasowe występy, czego Wam brakuje?

- Pewności siebie. Wychodzimy na mecz z Warszawą, gdzieś tam w głowie siedzą te wszystkie przegrane pojedynki i nie ma tej pewności. To widać po naszej skuteczności w ataku, że nie potrafimy skończyć piłki na pojedynczym bloku i to na pewno przekłada się w głowach cały czas, ale musimy to od siebie w końcu odepchnąć i zacząć grać. Powinniśmy wygrać chociaż tych 5 meczów, bo na razie ciężko mówić, żebyśmy coś osiągnęli.

W zeszłym sezonie Waszą mocną stroną był praktycznie niezmieniony skład. W tym z kolei uległ dość znaczącym zmianom. Czy w tym leży problem?

- Na pewno. Zgranie to taki najbardziej potrzebny element. W tamtym roku rozumieliśmy się praktycznie bez słów. Wszyscy, którzy grali, trenowali już bardzo długo w Delekcie. Teraz jesteśmy nową ekipą. Wiadomo, że każdy potrafi grać w siatkówkę, ale to trzeba poukładać. Jeżeli sobie tego nie poukładamy, to mecze będą tak wyglądać jak obecnie, czyli przegrywamy końcówki, wkrada się niemoc i cały mecz kończy się porażką.

Dwóch nowych zawodników doszło do Waszej drużyny w trakcie sezonu. Jak przebiega zgrywanie się ze sobą?

- To na pewno jest dla nas wzmocnienie, bo im więcej ludzi do grania, tym lepiej. Po pierwsze podnosi się poziom treningów, po drugie ci ludzie nam pomagają. Paweł Woicki rozgrywa naprawdę bardzo dobrze, Carson także „wbił się“ do drużyny. Za pierwszym razem jest łatwiej, ale później te schody się podnoszą. Po pierwszym dobrym meczu przychodzi chwila zwątpienia, takie gorsze spotkanie. Mam nadzieję, że to się nie będzie odbijało na naszej grze tak jak dzisiaj, że przede wszystkim nie możemy skończyć ataku.

A jakie są Wasze cele na tez sezon?

- Każdy chce wygrywać i my też mamy taki cel. To nie jest tak, że wychodzimy i zobaczymy, co będzie. Chcemy wygrywać i to musimy zrobić jak najszybciej, jak najwięcej meczów ugrać, bo punkty nam uciekają i rywale w tabeli tak samo.

Jak oceniasz potencjał Waszego zespołu?

- Potencjał na pewno drzemie w naszej drużynie, musimy go tylko jak najszybciej uruchomić, bo czasu mamy mało.

Kolejny mecz zagracie z Effectorem Kielce. Jakbyś scharakteryzował tego przeciwnika?

- Wydaje mi się, że nie ma łatwych przeciwników, wszyscy są trudnymi rywalami. Jeśli nie gra się na pewności siebie, na stu procentach umiejętności, to możemy zapomnieć, że ten mecz wygramy. Mam nadzieję, że wyjdziemy i zapomnimy o tym wszystkim, co jest, bo wydaje mi się, że te porażki gdzieś w naszych głowach siedzą, a nie powinno tak być. Mieliśmy już mecz przełamania z Bielskiem, ale znowu przegraliśmy dwa pojedynki i teraz to spotkanie z Effectorem na pewno będziemy chcieli wygrać. Wszystko zweryfikuje boisko.

Rozmawiała Monika Tomczyk - 07.12.2013 roku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 28 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz City

PostWysłany: Pon 9:11, 20 Sty 2014    Temat postu: Marcin Waliński: "Dajemy z siebie wszystko"

W minioną sobotę (16.12.2013) bydgoszczanie cieszyli się z drugiej wygranej w tym sezonie. W trzech setach pokonali ekipę Effectora Kielce, czyniąc to w bardzo dobrym stylu. Nikt jednak nie popada w samozachwyt - „Trzeba pracować dalej, bo to jest naprawdę tylko mały krok do przodu” - mówił po tym spotkaniu, MVP – Marcin Waliński.

Anna Falk: Aż się chce powiedzieć po tym meczu, czemu tak jak w tym spotkaniu, nie było tydzień wcześniej w Warszawie.

Marcin Waliński: „Mam nadzieję, że pokazaliśmy w tym meczu, że jesteśmy drużyną, potrafimy walczyć i po prostu jesteśmy całością, bo to o to chodzi. Tydzień temu nam się faktycznie nie udało, ale w tym meczu było jakoś inaczej. Nie umiem tego wytłumaczyć. Może to rzeczywiście jest tak, że to trener, ale nie chcę o tym mówić. W dwa dni, tak szybko się niczego nie zmieni. To jest niemożliwe, byśmy w dwa dni zmienili swoją mentalność i obraz grania. Ale tak jak było widać w tym meczu, daliśmy radę i przede wszystkim wykonywaliśmy wszystkie założenia taktyczne, które mieliśmy. Każdy element był w tym meczu na wysokim poziomie”


Wydaje się, że w końcu wszystko zagrało tak jak powinno, od początku do końca, czego wcześniej nam brakowało.

„Nie wiem z czego to wynika, ale ja osobiście czułem się spokojny, mimo tego, że mamy za sobą porażki. Czułem się spokojny o to, że potrafimy zagrać dobrze i to zrobiliśmy. Nie było nerwowych sytuacji, gdzie ktoś nie wiedziałby, co ma zrobić. Każdy wykonał swoją „robotę” i chwała nam za to, że potrafiliśmy zagrać tak dobry mecz. Wiadomo, że nie możemy popadać w hurraoptymizm, że będziemy teraz wszystko wygrywać. Zagraliśmy dobry mecz i chwała drużynie. Naprawdę jak dla mnie wszyscy zagrali fenomenalnie. Zagraliśmy tak, jak powinniśmy grać”


Po meczu z Bielskiem mówiliśmy wszyscy, że fajnie, że wygraliśmy, ale to nie jest jeszcze ta gra. Po tym spotkaniu możemy powiedzieć, że wygrywamy po dobrej grze. To może być taki punkt zwrotny w tym sezonie? Czekaliśmy na te zwycięstwa, mamy drugie, ale ta wygrana była zdecydowanie bardziej przekonująca. Mieliście sporą przewagę nad zespołem z Kielc.

„Tak jak powiedziałaś, mieliśmy przewagę we wszystkich elementach, ale też statystyki czasami nie są odzwierciedleniem gry. Co ja mogę powiedzieć? Fajnie, że wygraliśmy, bo to na pewno nas podbuduje mentalnie, bo wiadomo, że psychika w sporcie jest najważniejsza. Mam nadzieję, że będziemy dalej tak trenować, jak trenowaliśmy przez cały ten okres, bo dajemy z siebie wszystko na treningach. Nie można powiedzieć, że komuś się nie chce, albo że ktoś przychodzi na trening odpoczywać. Czasami gdzieś się coś słyszy, czyta i nie jest to miłe, co ludzie o nas piszą. Mam nadzieję, że tak jak już powiedziałem, pokazaliśmy wszystkim, że potrafimy grać jako drużyna. Nie mówię oczywiście, że będziemy wszystko wygrywać. Teraz wygraliśmy, bardzo fajnie, ale trzeba dalej pracować, bo to jest naprawdę tylko mały krok do przodu, a przed nami jeszcze ogrom pracy”

Nie będę pytała o zmianę trenera i o to, jak ją przyjęliście. Zapytam po prostu o to, jaki jest trener Vital Heynen? Jak go odbierasz?

„Jak dla mnie jest to bardzo pozytywny człowiek. Gdy przyjechał pierwszy raz, mimo że rozmawiał po angielsku, to był to taki „buch” pozytywnej energii. Było to coś innego i nagle zaczęliśmy od razu z wysokiego c. Trener mówił, że lubi grać gierki, by się rozgrzać. Na każdy dzień przygotowuje nam coś innego, przynajmniej tak powiedział. Odbieram go pozytywnie. Cały czas trener Marian Kardas jest z nami w drużynie, jako drugi trener. To też się dla nas bardzo liczy i mam nadzieję, że będzie pozytywnie, tak jak jest teraz i tak już zostanie”

Pozytywnie będzie też w Olsztynie?

„Oczywiście, że będzie. Musi być pozytywnie, bo chcemy sprawić sobie prezent na święta (śmiech). Na pewno zostawimy serce na boisku i mam nadzieję, że będzie to wyglądało tak jak w tym meczu, ale wszystko zweryfikuje boisko. Czasami nie jest to zależne od nas, bo ktoś ma więcej szczęścia, ktoś ma mniej czy ktoś nie ma swojego dnia. Ja jednak jestem dobrej myśli, że wszyscy będziemy mieć taki dzień jak w meczu z Kielcami i wygramy z Olsztynem”

2013-12-17:467 Napisane przez: Anna Falk - Transfer Bydgoszcz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz dnia Pon 9:12, 20 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartosz




Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 9:11, 21 Sty 2014    Temat postu: M. Waliński: "Nie brakuje nam lidera..." 02122013

Transfer Bydgoszcz nadal pozostaje z jednym zwycięstwem na koncie, a w ostatnim meczu uległ PGE Skrze Bełchatów. O tym spotkaniu, pojedynku w Warszawie i kwestii lidera w zespole mówi specjalnie dla NiceSport.pl, Marcin Waliński.

Aleksandra Kabat (NiceSport.pl): Przegrywacie kolejny mecz, tym razem z PGE Skrą Bełchatów. Czy w dwóch pierwszych setach, z tak zagrywającymi rywalami, mogliście podjąć walkę?
Marcin Waliński: Miałem dzisiaj wrażenie, że to nie zagrywka była ich najmocniejszym elementem, ale blok. Jednak oczywiście, rywale bardzo dobrze zagrywali. My nawet przy dobrym przyjęciu, nie potrafiliśmy skończyć ataku. Bełchatowianie bardzo dobrze przesuwali się blokiem, czytali naszą grę. Sądzę, że w tym meczu był to najlepszy element w ich grze.

Pod względem dobrze funkcjonującego bloku rywali, mecz ten przypominał spotkanie z Jastrzębskim Węglem, kiedy przeciwnik sukcesywnie zatrzymywał wasze ataki.
Ze względu na wynik, może faktycznie był to podobny mecz. Wydaje mi się jednak, że zagraliśmy lepiej niż w Jastrzębiu-Zdroju. Zgodzę się, że najpewniejszym elementem Skry Bełchatów był dzisiaj blok. Mieliśmy problemy ze skończeniem ataku, bowiem rywale fenomenalnie się przesuwali.

Co stało się w trzeciej partii, kiedy straciliście prowadzenie i pozwoliliście rywalom na zwycięstwo?
Nie skończyliśmy ataku, rywal posłał asa, a my ponownie nie potrafiliśmy przebić się przez blok. To właśnie napędziło grę Skry Bełchatów, która odrobiła straty i skutecznym blokiem zdołała nas wyprzedzić.

Nadal macie na swoim koncie zaledwie cztery punkty i jedno zwycięstwo. Kolejny mecz rozegracie jednak z potencjalnie słabszym zespołem - AZS Politechniką Warszawską. Tam o punkty i odbudowanie się po tej porażce powinno być łatwiej.
Kiedy wychodzi się na boisko, nie myśli się o tym, że przegraliśmy kilka meczów, wygraliśmy tylko jeden, a w tabeli mamy zaledwie cztery punkty i jesteśmy ostatnią drużyną PlusLigi. Musimy wychodzić i grać, bo dla nas najważniejsze jest, aby zdobywać punkty. To będzie kolejne spotkanie, kiedy będziemy mieli taką możliwość. Kilka meczów jest za nami, ale musimy łapać punkty. Pojedynek z Warszawą będzie dobrym odnośnikiem, by zapunktować. Wyjdziemy i zagramy po prostu swoje, najlepszą siatkówkę, jaką potrafimy grać. Wszystko i tak zweryfikuje boisko.

Mówisz, że wychodząc na boisko nie myślicie o ostatnich porażkach. Nie jest jednak tak, że to właśnie one przekładają się na brak pewności siebie? Mówi się, że to zwycięstwa budują zespół.
Oczywiście. W trudnych momentach może brakować pewności siebie. Nie jest tak, że wychodzimy i jesteśmy tak pewni siebie, że wygramy. To nie jest takie proste. Wiadomo, przegrywaliśmy wcześniej, dzisiaj wyszliśmy na boisko naprzeciwko dobrego przeciwnika w wysokiej dyspozycji. Wtedy jest na pewno trudniej. Skra Bełchatów była faworytem tego meczu, a nie my, więc po tym kątem nam grało się łatwiej. Myślę, że w takim spotkaniu trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Jeżeli my nie postawimy na mocną zagrywkę i atak, to przegramy.

Odnoszę wrażenie, że tej drużynie brakuje lidera - zawodnika, który w kluczowych momentach będzie "ciągnął" grę, zdobywał punkty. Kimś takim może być Carson Clark, jednak mecz ze Skrą mu nie wyszedł, po pierwszym secie miał 0% skuteczności w ataku.
Zawsze powtarzam, że liderem ma być cały zespół. Jeden zawodnik nie wygra meczu. Nie będzie tak, że wszystkie piłki będą kierowane do jednego siatkarza, bo tak się nie da. Tutaj trzeba grać zespołowo. Dzisiaj Clark nie miał dobrego meczu, ale za pierwszym razem zawsze jest łatwiej. On przyjechał, zagrał dobre spotkanie, był liderem, ale mecz z ZAKSĄ też przegraliśmy. W ostatnim pojedynku liderem był Yasser Portuondo, zdobył najwięcej punktów, zdołaliśmy wygrać, ale my musimy tworzyć całość. Niech każdy od siebie daje punkty, ktoś zdobędzie ich pięć, ktoś dwadzieścia, ale ważne, że my wygramy. Nie wynośmy zawodników na piedestał i nie mówmy, że ktoś wygrał sam mecz. Nigdy jeden zawodnik nie wygra sam spotkania, bo ktoś musi przyjąć, rozegrać, zablokować, zaatakować. Wiadomo fajnie, jeśli ktoś potrafi w trudnych momentach pociągnąć grę zespołu. Wydaje mi się, że nie brakuje nam lidera, ale jak powiedziałaś wcześniej - pewności siebie.

źródło: inf. własna - Źródło: Nice Sport (02.12.2013)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jolanta




Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Śro 8:23, 22 Sty 2014    Temat postu: Czy wróci tamta drużyna? - 22.11.2013

Transfer Bydgoszcz w ubiegłym sezonie został okrzyknięty czarnym koniem rozgrywek. Bydgoszczanie otarli się o strefę medalową. Dziś nie ma śladu po tym zespole, aktualnie zajmują ostatnie miejsce w tabeli. - Nie ma już tej drużyny, która zadziwiała, robiła niespodzianki i wygrywała kilka meczów z rzędu. Jednak wierzymy, że odbijemy się od dna i sprawimy jeszcze nie jedną niespodziankę - mówi w rozmowie z naszym portalem Marcin Waliński, przyjmujący bydgoskiego zespołu.

PlusLiga: Kiedy patrzę na waszą drużynę Transfer Bydgoszcz nasuwa mi się jedno pytanie. Gdzie jest ten zespół, który w zeszłym sezonie zadziwiał swoją grą i okrzyknięto go czarnym koniem rozgrywek?

Marcin Waliński: Tak, nie ma już tej drużyny, która zadziwiała, robiła niespodzianki i wygrywała kilka meczów z rzędu. Prawda jest taka, że nigdy już nie będziemy mieli takiej drużyny. We wcześniejszych rozmowach wielokrotnie podkreślaliśmy, że w ubiegłym sezonie stworzyliśmy coś wyjątkowego, wyjątkową drużynę na boisku i poza nim. To był zespół jedyny w swoim rodzaju. Nie da się już tego odtworzyć. Jest to trochę przykre, bo włożyliśmy ogrom pracy w to, żeby osiągnąć taki sukces. Do Bydgoszczy ponownie wróciła siatkówka na wysokim poziomie i drużyna, która poza PlusLigą świetnie spisywała się w rozgrywkach europejskich. Dziś pozostało nam budowanie tego od podstaw.

- Po czterech porażkach z rzędu zagraliście bardzo dobre spotkanie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Pojawienie się nowego atakującego Carsona Clarka właściwie kilkadziesiąt godzin przed meczem wyraźnie dodało wam skrzydeł.

- Dziękuję za miłe słowa. Nie mnie oceniać poziom tego meczu. Przy czym wielkie słowa uznania należą się dla Carsona Clarka, który po jednym treningu wyszedł na boisko i rozegrał całe spotkanie. Przyleciał do Bydgoszczy w czwartek, spotkał się z nami pół godziny przed treningiem w Łuczniczce, po czym pojechał do hotelu i trenował z nami przez cały piątek. Podczas meczu jego gra z Pawłem Woickim wyglądała bardzo dobrze, a co najmniej tak jakby trenowali ze sobą kilka miesięcy. Pozycja atakującego jest newralgiczna. Atakujący ma zdobyć dla swojej drużyny jak najwięcej punktów. Udowodnił i pokazał wszystkim, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Może w piątym secie popełnił kilka błędów, co nie zmienia faktu, że za jego postawę należą mu się ogromne gratulacje.

- Rzadko się zdarza, jeśli w ogóle mają miejsce takie sytuacje, że po jednym dniu treningów jak sam powiedziałeś atakujący jest zgrany z rozgrywającym. Drużyny nad zgraniem pracują kilka miesięcy.

- Po meczu Carson Clark powiedział, że bardzo mu odpowiada styl gry Pawła Woickiego. Bardzo podoba mu się jak kieruje grą drużyny. Podczas meczu z ZAKSĄ był ważną postacią w zespole. Zdobył dla nas najwięcej punktów, wniósł trochę świeżości w naszą grę. Pozostaje mieć nadzieję, że nasz nowy atakujący utrzyma tak wysoką dyspozycję w kolejnych meczach.

- W ostatniej kolejce PlusLigi zmierzyliście się z Jastrzębskim Węglem. Podczas tego meczu w niczym nie przypominaliście drużyny, która tydzień wcześniej o włos nie wygrała z wicemistrzami Polski. Wasza gra pozostawiała wiele do życzenia. Z czego to wynikało?

- Podstawową rzeczą jest fakt, że podczas meczu z Jastrzębskim Węglem mieliśmy ogromne problemy ze skutecznością w ataku. Przeciwnikom udawała się praktycznie każda akcja. Michał Masny bardzo dobrze rozdzielał piłki, do tego wszyscy zawodnicy wykazywali się dużą skutecznością. U nas tego zabrakło. Wydaje mi się, że nasz rozgrywający i tak radził sobie w miarę dobrze. Potrafił wystawiać piłki na pojedynczy blok. Niestety pomimo takich nadarzających się sytuacji nie potrafiliśmy tego wykorzystać. W momencie kiedy po naszej stronie przestała funkcjonować pierwsza akcja, a z czasem i kontratak gra stanęła w miejscu. Bartosz Janeczek, który w sobotę grał na ataku miał ogromne problemy z przebiciem się na drugą stronę. Być może nie miał dnia, a być może jastrzębianie mieli go tak dobrze rozpisanego taktycznie, przez co skutecznie go powstrzymywali. Do tego gospodarze dołożyli świetną grę blokiem. W czasie trzysetowego spotkania zdobyli w tym elemencie aż 20 punktów. Nie da się ukryć, że grali lepiej od nas. My mieliśmy swoje problemy, z którymi nie mogliśmy sobie poradzić. Po meczu z ZAKSĄ wydawało się nam, że nasza gra w końcu zaskoczyła. Cieszyliśmy się, że zdobyliśmy pierwszy punkt. Jechaliśmy do Jastrzębia w bardzo dobrych humorach. Przeciwnicy bardzo szybko sprowadzili nas na ziemię. Zaczęliśmy pomału budować domek z kart, który niestety po raz kolejny się posypał.

- W sobotę przyjdzie zagrać wam z BBTS-em Bielsko-Biała. Można twoim zdaniem określić ten mecz, meczem ostatniej szansy?

- Osobiście nie nazwałbym tego meczu, meczem ostatniej szansy. Jeśli popatrzymy na spotkanie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle to my jako ostatnia drużyna w tabeli dotrzymywaliśmy kroku przeciwnikowi. Nie byliśmy tłem dla tej drużyny. Stać nas na to, żeby zagrać dobry mecz z BBTS-em Bielsko-Biała i zgarnąć trzy punkty. Jeżeli sami nie uwierzymy w swoje umiejętności, że potrafimy grać w siatkówkę, że potrafimy toczyć wyrównaną walkę z drużynami z góry tabeli to nie wiem, co może nam pomóc. W tym musimy upatrywać swojej siły. Musimy pokazać, że jesteśmy warci tego, żeby kibice przychodzili na nasze mecze. Osobiście po przegranym meczu przychodzę na trening i pracuję dwa razy więcej i mocniej, żeby wyeliminować błędy, które popełniłem. Zasada a zarazem prawda jest prosta - jak trenujesz, tak grasz.

- Może po prostu trzeba wspólnie usiąść w szatni i przeprowadzić męską rozmowę? Powiedzieć otwarcie w nieco ostrzejszych słowach co się dzieje się nie tak, co funkcjonuje nie tak jak powinno?

- Jeśli chodzi o mocniejsze słowa jak to określiłaś nie raz już padały. Kierowane były do niektórych osób. Zawsze po dziesięciominutowej przerwie, kiedy schodzimy się do szatni wymieniamy się opiniami. Analizujemy wszystko na gorąco i widać, że po tej pauzie gramy trochę lepiej. W kilku meczach już tak było, że wychodziliśmy z szatni, a nasza gra wyglądało o wiele lepiej. Narzucaliśmy rywalowi swój styl gry i wygrywaliśmy seta.

- Skoro po przerwie gracie lepiej, udaje się wam wygrać seta, to dlaczego nie udaje się utrzymać takiej dyspozycji do końca meczu? Brakuje cierpliwości, chłodnej głowy, czy wiary, że można odwrócić losy spotkania?

- Wydaje mi się, że w końcówkach nie brakuje nam cierpliwości. Problem leży gdzie indziej. Odniosę się do meczu z ZAKSĄ, prowadziliśmy 17:13 w pierwszym secie. Kiedy wszystko wskazywało na naszą wygraną, przeciwnik odrobił straty, a na koniec zwyciężył. Gdyby udało się nam wygrać tę partię, kto wie czy spotkanie nie zakończyłoby się 3:0 na naszą korzyść. Problem polega na tym, że nie potrafimy utrzymać wypracowanej przewagi. Chyba za szybko pojawia się rozluźnienie, choć cały czas powtarzamy sobie, że musimy utrzymać koncentrację. Poza tym nasz atak do połowy każdej partii funkcjonuje w miarę dobrze, potem coś się zacina. Może w jakimś stopniu związane jest to z brakiem pewności siebie, gdy się przegrywa wygraną praktycznie partię, to trudno jest o tym nie myśleć. Cały czas jednak pracujemy nad tym, żeby udowodnić wszystkim, że zasługujemy na grę w PlusLidze.

- Na co w takim razie stać w tym sezonie jeszcze drużynę Transferu Bydgoszcz?

- Jestem przekonany, że stać nas na dobrą grę. Nie możemy się poddać, założyć rąk i powiedzieć, że jest już po sezonie. Po kilku kolejkach widać, że nasza liga jest wyrównana. Byliśmy świadkami już kilku niespodzianek. Wierzę w to, że porażki które ponieśliśmy dodadzą nam siły. Sprawią, że będziemy wychodzić na parkiet i walczyć o każdą piłkę. Mam nadzieję, że Transfer Bydgoszcz pokaże jeszcze w tym sezonie, że jest godzien występów w PlusLidze. Wierzymy, że odbijemy się od dna i sprawimy jeszcze nie jedną niespodziankę. A na twarz każdego zawodnika i kibiców wróci uśmiech.

Żródło: Katarzyna Porębska - PlusLiga, 22 listopada 2013 roku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 28 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz City

PostWysłany: Śro 21:07, 22 Sty 2014    Temat postu: Marcin Waliński dla siatkowka24.com: Czasami żal

....patrzeć na to co wypisują ludzie w internecie.
Takiego wywiadu na łamach siatkowka24.com jeszcze nie było! Nie dość, że musieliśmy go podzielić na 2 części ponieważ tak bardzo "rozgadał" nam się rozmówca za co serdecznie dziękujemy to jeszcze poruszonych w nim zostało naprawdę wiele ciekawych kwestii! To po prostu trzeba przeczytać!

Swoją sportową karierę rozpoczynałeś w Trzciance, skąd zresztą pochodzisz. W latach 2006-2009 byłeś zawodnikiem Skry Bełchatów, zdobywając medale MP kadetów, juniorów i potem nagle stwierdzili w Bełchatowie, że Waliński to nie jest to?

Myślę, że nie do końca można tak to interpretować. W Bełchatowie na zawodników zarówno tych reprezentujących klub w kategorii kadeta czy juniora włodarze Skry patrzą mówiąc kolokwialnie z przymrużeniem oka. Ok, oczywiście są jednostki wybitne, które już w czasach, o których rozmawiamy pokazują, że mają potencjał na zawodnika najwyższego formatu, jednak zdecydowana większość gdzieś przepada pomiędzy kadetem a juniorem czy juniorem a seniorem. Jeżeli chodzi o mnie, to przede wszystkim chciałem być bliżej domu – to raz, dwa zależało mi na znalezieniu klubu, w którym jest zaplecze PlusLigi no i przede wszystkim studia. Wiadomo, że w Bełchatowie nie ma żadnej uczelni i musiałbym dojeżdżać do Łodzi lub jeszcze innego miasta a taka sytuacja delikatnie mówiąc nie byłaby dla mnie najkorzystniejsza. Podsumowując mój długi wywód na ten temat, przebić się do podstawowego składu PGE Skry czy chociażby trenować z takimi zawodnikami trzeba być zawodnikiem światowej klasy.

A teraz jak grasz przeciwko Skrze Bełchatów w PlusLidze, czy wcześniej Młodej Lidze to czujesz dodatkowy dreszczyk emocji, adrenalinę?

Szczerze mówiąc spore emocje towarzyszyły mi kiedy graliśmy ze Skrą w Młodej Lidze w sezonie 2011/2012 w wielkim finale tych rozgrywek. Pamiętam, że bardzo chciałem się pokazać w tym meczu, chociaż nie zawsze było dla mnie miejsce na boisku. Chociaż tak naprawdę bardziej chodziło stawkę niż o sam zespół przeciwko, któremu zagraliśmy w tamtych rozgrywkach. Do każdego rywala staram się podchodzić z takim samym skupieniem i determinacją jak do Skry Bełchatów.

W tamtym sezonie grałeś w Delekcie Bydgoszcz w tym sezonie Transferze. Teoretycznie to samo miejsce a jednak zupełnie inne, chodzi zarówno o nazwę zespołu jak i jego skład.

Nie czuje się jakbym był w innym miejscu, ponieważ atmosfera wokół tej drużyny jest cały czas taka sama, czyli bardzo dobra. Pomimo tego, że z Bydgoszczy odeszło wielu zawodników, to na ich miejsce przyszli nowi siatkarze. Mamy również nowe stroje, sponsora jak wspomniałeś mimo wszystko ja cały czas czuje się tutaj naprawdę bardzo dobrze i nie mam prawa na nic ani na nikogo narzekać.

No właśnie a propos nazwy zespołu. Część kibiców była niezadowolona z powodu nowej nazwy drużyny, niektórzy w komentarzach chociażby na facebooku żartowali, że lepszy Transfer niż na przykład firma Osram produkująca żarówki.

Powiem w ten sposób, że czasami aż żal patrzeć co ludzie wypisują w komentarzach czy to na facebooku czy różnych stronach internetowych. Naprawdę niektóre wpisy, delikatnie mówiąc nie cieszą oczu, wiadomo jest wolność słowa i każdy może powiedzieć co chce ale skoro my zawodnicy szanujemy kibiców to mamy prawo od nich wymagać tego samego.

O sezonie 2012/2013 część z Was zapewne już zapomniała. Powiedz mi jednak proszę, teraz po upływie tych kilku miesięcy 4 miejsce uznajesz za sukces czy porażkę?

Na pewno był to dla nas bardzo duży sukces, ponieważ zajęliśmy 4 miejsce w PlusLidze i była to najwyższa pozycja (wtedy Delecty) w najwyższej klasie rozgrywkowej. To samo mogę powiedzieć o klubie, że 4 miejsce było sukcesem, chociaż jak wiesz doskonale 4 miejsce czyli pierwsze tuż za podium jest dla sportowca najgorszym, które ten może zająć. Niestety na mecze o brązowy medal z nami drużyna Jastrzębskiego Węgla trafiła z niesamowitą formą i, że tak powiem nie mogliśmy ich w żadnym elemencie. Teraz to jest za nami i staramy się nie patrzyć w przeszłość a w przyszłość, z biegiem czasu kiedy usiądziemy sobie wieczorem myślę, że każdy zawodnik tamtej drużyny uzna 4 miejsce za sukces.

Czasami porażki potrafią nauczyć dużo więcej aniżeli zwycięstwa. Ja sądzę, że bydgoska drużyna będzie właśnie dzięki takiemu obrotowi spraw znacznie silniejsza w kolejnym sezonie PlusLigi!

Mam nadzieję, że będzie dokładnie tak jak mówisz. Tamta porażka mi na pewno nie siedzi w głowie i jestem przekonany, że identycznie sprawa wygląda z moimi kolegami z drużyny. Musimy iść dalej do przodu, przed każdym z nas jest jeszcze tyle lat grania, że na pewno będziemy brać udział w jeszcze niejednej przykrej sytuacji, chociaż mam nadzieję, że tych pozytywnych będzie zdecydowanie więcej.

Powiedz tak szczerze czy brakowało ci i brakuje teraz trenera Piotra Makowskiego na ławce trenerskiej twojej drużyny?

Ja nie patrzę na tą sytuację w taki sposób - czy mi go brakuje czy nie, czy było lepiej lub gorzej. Każdy trener wnosi coś do zespołu i teraz mamy doskonały przykład tego, że Marian Kardas, który był częścią tego zespołu jako drugi szkoleniowiec teraz pracuje z nami jako pierwszy i jego treningi różnią się od tych, które ordynował nam trener Makowski. Z całą pewnością przed trenerem Kardasem stoi duże wyzwanie, jednak jestem przekonany, że jemu podoła i razem stać nas naprawdę na wiele!

W Bydgoszczy Piotr Makowski był traktowany niemal jak Bóg, przyjmując ofertę prowadzenie kadry kobiet, która boryka się z wieloma często pozasportowymi problemami wszedł na bardzo cienki lód.

Jeżeli chodzi o kadrę to zadaniem trenera jest znalezienie takich osób, które dla reprezentacji poświęcą wszystko i będą gotowi oddać się jej w 100%. Sporo problemów Piotrkowi Makowskiemu przysporzyły kontuzje, trener starał się rozwiązywać powstałe problemy w jak najlepszy sposób, ale wierzę, że Piotr Makowski znajdzie optymalne zestawienie dla tej reprezentacji i uda mu się z nią osiągnąć sukcesy. Z kolei jeżeli chodzi o Bydgoszcz to dostał duży kredyt zaufania, który doskonale wykorzystał co widać po wynikach. Nie jest łatwo przerzucić się z damskiej na męską siatkówkę, w której wszystko począwszy od treningów, mentalności skończywszy na samej grze jest zupełnie inne. Trener Makowski oceniany był na plus, ponieważ zaczęliśmy wygrywać, co by było gdyby sytuacja potoczyła się zgoła inaczej? Tego nie wiadomo, a ja nie chcę tego w tym miejscu komentować ponieważ zdania na pewno byłyby różne.

Myślę, że zgodzisz się ze mną kiedy powiem, że faworytem tej ligi nie jesteście pomimo tego, że cały czas jesteście zespołem górnej części tabeli. Postawiona jedna złotówka na MP dla Transferu daje w razie Mistrzostwa aż 35 złotych, pomimo tego nikt Was lekceważyć nie może.

Myślę, że w poprzednich sezonach również nie byliśmy przez nikogo lekceważeni ponieważ pokazaliśmy nie raz, że w siatkówkę grać potrafimy. Naszą siłą w zeszłym sezonie było to, że praktycznie od 3 lat byliśmy razem, trenowaliśmy i znaliśmy się można powiedzieć jak łyse konie. Będąc obiektywnym powiem, że na papierze jesteśmy słabsi niż faworyzowana czwórka naszej ligi, jednak ja zawsze powtarzam, że nie jest ważne to kto gra w danym momencie na boisku ale co może dać od siebie drużynie. Siatkówka nie jest sportem indywidualnym i tutaj jeden zawodnik nie może zdobyć dla zespołu Mistrzostwa Polski. Poza tym atmosferę w zespole nie tworzą jedynie zawodnicy, ale także trenerzy czy działacze i to jest bardzo ważne w siatkówce. Nie będę teraz składał deklaracji bo ani to odpowiednie miejsce ani czas, mam jednak nadzieję, że w każdym meczu będziemy dawać z siebie 100% i walczyć o każdą piłkę.

Gdyby brać pod uwagę Team Spirit, to w zeszłym sezonie twoja drużyna zdobyłaby bezapelacyjnie pierwsze miejsce.

Ja mam to szczęście grając w Bydgoszczy, że do tego zespołu zawsze bardzo fajnie pod względem charakteru byli dobierani do siebie poszczególni siatkarze. Byli to ludzie przede wszystkim bezkonfliktowi, ale także tacy, którzy uwielbiają pracować w dobrej atmosferze i Ameryki nie odkryję jeśli powiem, że znacznie łatwiej się trenuje, gra spotkania kiedy ta atmosfera jest na odpowiednim poziomie. Nas wyróżniało w zeszłym sezonie to, że nawet kiedy nam nie szło, kiedy przegraliśmy jakiś mecz, czy mecze to i tak ta atmosfera była naprawdę bardzo dobra. My sami sobie doskonale zdawaliśmy sprawę z tego, co zrobiliśmy źle, co należy poprawić w naszej grze i to na pewno nas budowało bardzo mocno i ten team spirit dodawał nam otuchy w najtrudniejszych chwilach. Widać teraz, że atmosfera jest fajna, ci zawodnicy, którzy zostali cały czas są otoczeni tą dobra aurą, ale także nowi siatkarze potrafili w nas wpasować się idealnie.

Ja wiem, że pytano ciebie o tą słynną przyśpiewkę O Belino dziesiątki a może i setki razy. Nie padnie tutaj z moich ust pytanie typu: Skąd to się wzięło i tak dalej. Powiem w ten sposób, ostatni po sukcesie Zawiszy w ekstraklasie piłkarze śpiewali to w szatni i jak porównałem sobie z waszym wykonaniem niebo a ziemia!

To był i jest dla nas rytuał, który staramy się wykonywać po wygranych spotkaniach może nie wszystkich ale na pewno tych dla nas najważniejszych. Zgadza się my byliśmy i zawsze będziemy w naszego masażystę wpatrzeni jak w obrazek przy wykonywaniu O Belino, on sam zresztą kiedyś był piłkarzem i dlatego zna tą piosenkę. A jego bardzo emocjonalnie prowadzenie jest godne podziwu i należą mu się za to wielkie brawa. Cieszymy się, że tak to jest odbierane poza naszą szatnią, nigdy nie miało to być traktowane jako przykrywka czy coś robionego przez nas na pokaz.

W drugiej części naszej rozmowy z Marcinem Walińskim popularny "Kipek" zdradza między innymi jaka muzyka kręci go najbardziej, w co lubi grać na XBOXIE. Zapraszamy!

No zresztą po tobie widać, że chęci do zabawy, tańca, śpiewu ci nie brakuje. Jesteś młodym człowiekiem, więc naturalne jest to, że lubisz się pobawić - oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.

Jasne, że lubię się bawić (śmiech). Poza tym wiesz, my bawiąc się taki czy inny sposób (Marcin miał zapewne na myśli także słynny układ do jednej z piosenek Jacksona) promujemy w nieco inny sposób niż ma to miejsce na co dzień nasz klub ale także siatkówkę co jak widać podoba się kibicom i z tego się bardzo cieszę. Chcemy pokazać, że siatkarze to nie są sztywniacy, którzy przychodzą pod bandę i podpisują kibicom kartki czy pozują do zdjęć bo muszą. My lubimy wychodzić do ludzi i kiedy ktoś nas woła, prosi o autograf czy zdjęcie staramy się nie odmawiać. Ok zawsze zdarzy się sytuacja, że niektóre osoby będą musiały odejść z pustymi rękami, taka sytuacja ma miejsce często w przypadku chociażby Mariusza Wlazłego, który przez kibiców jest dosłownie oblegany. A on przecież też musi iść pod prysznic, wrócić do autokaru czy potem do swojego domu. Jak mam chwilę wolnego czasu muszę zrobić coś innego, bo tylko siatkówka i siatkówka - zwariować można (śmiech)!

Zresztą ty starasz się być blisko fanów także poprzez bloga, który jak podkreślasz bardzo wyraźnie nie jest kontynuacją pracy Andrzeja Wrony, a twoim samodzielnym projektem. Traktujesz to zresztą bardzo poważnie, nie zanudzasz opowiadasz również chętnie na pytania kibiców.

Ja jestem człowiekiem bardzo otwartym i nigdy nie bałem się usłyszeć od kogokolwiek złej opinii na mój temat, ale musi mi to powiedzieć w twarz, a nie przed ekranem komputera bo tam każdy jest mądry. Ja staram się być blisko z kibicami i pokazać im tą drużynę od środka, z nieco innej strony. Ma to być śmieszne, ciekawe dla fanów bo gdyby każdy z nich czytałby to tylko po to, żeby czytać czy ja pisałbym bo to, żeby pisać to tego typu projekty nie miałyby sensu. Oprócz samego tekstu staram się zamieszczać różne wideoklipy czy muzykę, która w danym momencie jest dla mnie najlepsza bo przyznam szczerze, że ja lubię słuchać bardzo różnej muzyki. Czasami oczywiście nie mam weny, żeby coś napisać, to wtedy staram się opisać co się działo w drużynie, jak przebiegały kolejne dni i w takich sytuacjach też muszę się wysilić ponieważ potrzeba wrócić kilka dni a nawet tygodni wstecz.

Wspomniałeś o muzyce. Ostatnio najbliżej ci chyba do kubańskich rytmów. Wasz najnowszy klip z bardzo fajnie ruszającą się zdaje się Panią instruktor już robi furorę w internecie

No tak (śmiech), a ta Pani Instruktor to moja dziewczyna, ale przekaże jej, że podobał ci się jej taniec!

O nie wiedziałem, ale mogłem się pomylić (śmiech).

Mieliśmy w sumie naprawdę bardzo mało czasu na zrobienie tego co teraz kibice mogą zobaczyć. Trzeba było po pierwsze nagrać piosenkę, ponieważ tam naprawdę my śpiewamy! Po drugie należało nagrać klip, w sobotę byliśmy w studiu w niedzielę nagrywaliśmy wideo , które pokazaliśmy w środę na oficjalnej prezentacji zespołu. Z mojej strony należą się ogromne podziękowania tym wszystkim, którzy ułatwili nam pracę i stworzyli naprawdę doskonałe warunki abyśmy się przy tym świetnie bawili. Dla Yassera siatkówka jest najważniejsza, ale istotna jest również muzyka, którą potrafi stworzyć na naprawdę niezłym poziomie. To był jego najlepszy moim zdaniem utwór, na którego przeróbkę wpadłem tak o na obozie! Powiedziałem do Yassera: Słuchaj może stworzymy coś razem, dla kibiców, dla miasta ale także dla nas. Ten zgodził się od razu i był otwarty na wszystko co mu zaproponowaliśmy.

Yasser jest pozytywną osobą, drugi z Kubańczyków Maikel Salas grał już w Polsce w Radomiu czy Warszawie. Jak wyglądały pierwsze dni, godziny wspomnianej dwójki w waszym zespole?

Można tak w cudzysłowiu powiedzieć, że zarówno Yasser jak i Maikel byli nieco przestraszeni bo wiadomo, że jak się kogoś nie zna, to jest się bardziej na uboczu, chłopaki rozmawiali ze sobą po hiszpańsku i ja nawet nie wiedziałem, że Yasser tak dobrze potrafi rozmawiać po angielsku. Do mnie dotarła informacja, że Maikel mówi tak trochę, no bardzo trochę z kolei Yasser świetnie dogaduje się po angielsku właśnie. Po pewnym czasie mogę śmiało powiedzieć, że to są naprawdę fajni goście, tacy luźni i naprawdę można z nimi pogadać, pośmiać się. Nie mamy żadnego problemu z komunikacją, bo nawet jeśli Maikel czegoś nie rozumie to Yasser natychmiast tłumaczy mu na język hiszpański.

A kto jest największym dowcipnisiem w zespole? Robicie sobie jakieś żarty, jeśli tak to możesz nam, któryś zdradzić?

Niestety muszę cię zmartwić, ale jakoś specjalnie nie wkręcamy się nawzajem. Natomiast mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że największym żartownisiem w zespole jest Tomek Wieczorek, który zawsze potrafi powiedzieć coś, co rozbawi do łez wszystkich w zespole. Ja się śmieje, że Tomek jest taką osobą, która nigdy nie ma złego humoru (śmiech) i zawsze potrafi rzucić jakimś naprawdę śmiesznym tekstem.

Kończąc temat kibiców i tego co dla nich robicie. Sezon się jeszcze nie zaczął, trwają przygotowania, ale muszę o to zapytać, ile miałeś już zapytań o koszulki meczowe? O treningowe nie pytam celowo bo ci nieco bardziej ogarnięci zapewne wiedzą, że o nie zdecydowanie łatwiej (śmiech)

Oczywiście, że zdarzają się pytania o nasze koszulki. Kibice myślą, że my ich mamy nie wiadomo jaką ilość tymczasem ta jest mocno ograniczona. Z tego co wiem mamy otrzymać po dwie z każdego kompletu więc może być problem z rozdysponowaniem kompletu, ponieważ na niektóre sztuki zamówienia miałem już dawno, dawno temu (śmiech).

Rozrywkowy z ciebie gość to już wiemy na pewno. Ale jestem gotowy postawić na szali wszystko co mam w portfelu, że xboxa ale playstation 3 posiadasz.

No mam (śmiech)

A zatem wygrałem! Powiedz mi, czy masz jakieś ulubione gry na przykład sportowe? Jakaś Fifa, NBA? Bo siatkówki z tego co wiem nie ma na konsole.

Lubię oczywiście grać na konsoli, jednak w trakcie sezonu nie mam zbyt wiele czasu na taką formę rozrywki. Ostatnio grałem przez sieć w God of War i to jest właśnie gra z gatunku, który bardzo lubię czyli świat fantastyki, mitologii greckiej. A co do gier sportowych to raczej nie gram w FIFE czy NBA, siatkówki w ogóle nie ma, oprócz wersji na kinecta, w którą oczywiście razem z chłopakami też graliśmy.

Fantastyka! No właśnie, wspomniałeś, że świat fantasy nie jest ci obcy. Wiem, że lubisz Dragon Balla i pewnie się nie przyznasz ale nadal zdarzy ci się czasami oglądać to anime, bo z tego się po prostu nie wyrasta. Jeśli miałbyś porównać siebie do jakieś postaci z DB właśnie to kto by to był?

Chłopaki mówią do mnie Vegeta, dlatego myślę, że ta postać jest mi najbliższa. Ja na co dzień jestem osobą cierpliwą, jednak kiedy wchodzę na boisko zmieniam się nie do poznania i na parkiecie podczas gry potrafię wybuchnąć i na kogoś się wkurzyć albo też zarazić pozostałych kolegów na boisku pozytywną energią do działania. Zresztą na moich strojach do siatkówki plażowej można dostrzec właśnie postać Vegety (śmiech).

Odeszliśmy troszeczkę od siatkówki. Tak się zastanawiam czy po zmianach w zespole Marcin Waliński jest gotowy na to, by na stałe zagościć w pierwszej szóstce Transferu Bydgoszcz?

Na pewno jestem gotowy zarówno pod względem fizycznym jak i mentalnym aby wejść na boisku i udźwignąć ciężar. Mogę zagwarantować chłopakom z drużyny, że kiedy wejdę na boisko to będę trzymał swój poziom, który wypracowałem i jestem w stanie pokazać podczas spotkania. Zresztą po to się trenuje, żeby grać każdy z nas chce wejść na boisko i dać z siebie 100%. Ja nie jestem oczywiście jakimś starym ligowym wyjadaczem, jednak sama obecność w klubie, tak jak już wspomniałem wcześniej pomaga mi w grze na najwyższym poziomie ligowym w naszym kraju. Czekam na dzień, w którym razem z zespołem będę wychodził w podstawowym składzie, po to wylewam siódme poty na treningu!

Jak się ciebie słucha to widać z jednej strony, że jesteś bardzo mocno przeświadczony o własnej wartości a z drugiej nie nosisz głowy za wysoko nie stwierdzasz: Mam 23 lata gram w PlusLidze i kim to ja nie jestem!

Jako zawodnik ja tak naprawdę jeszcze nic w życiu nie osiągnąłem, jedynie w młodzieżowych rozgrywkach, które pomagają wejść do seniorskiej siatkówki. Ja bardzo szanuje i zawsze będę się ciepło odnosił do ludzi, przyjaciół, którzy byli blisko mnie kiedy grałem w kadetach, juniorach czy Młodej Lidze, gdyby nie te rozgrywki na pewno nie byłbym dzisiaj częścią Transferu Bydgoszcz. Dla mnie zaszczytem jest bycie częścią takie drużyny, która do tego gra w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju. jednak gdybym nawet znalazł się w niższej lidze o i tak szanowałbym to, że mogę grać w siatkówkę, robić to co kocham. Marzę tylko o tym, żeby zdrowie dopisało mi jak najdłużej bo to jest najważniejsze.

Pamiętam kiedyś na łamach naszego portalu zapytano cię o wymarzony skład. Po tych zmianach w zespole ty także nieco zmodyfikowałbyś wymarzony skład?

Nie (śmiech, nigdy! Lukas Owczarov (Russia), Tomas Bonislantov (Bułgaria), Andru LeWron (USA), Wojciech Jurkoić (Serbia), Michal Maślany (Poland), Jakub Urtnov (chyba Rosja), Wojtek Kozlov to też Russia było (śmiech).

Zapomniałeś o trenerze i Chuck Norris!

No właśnie, Chuck Norris (USA) potrafi wszystko zrobić z niczego no i trener nasz przyjaciel, opiekun z WSG (Wyższa Szkoła Gospodarki) Maciej Pawlak vel Zielarz (śmiech).

No dobra bo brniemy na pole minowe (śmiech). Bardzo ci dziękuje za tą długą, ale myślę, że bardzo ciekawą rozmowę! Życzę ci zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia a także gry w podstawowym składzie Transferu Bydgoszcz.

Ja również bardzo dziękuje, było mi niezwykle miło. Chciałbym z tej strony pozdrowić czytelników siatkowka24.com i zachęcić do odwiedzania portalu oraz mojego bloga ;)

Z Marcinem Walińskim rozmawiał w Poznaniu Piotr Bąk Siatkowka24.com
26 września 2013 roku


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz dnia Śro 21:36, 22 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartosz




Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 8:55, 24 Sty 2014    Temat postu: Marcin Waliński: Zawszę muszę być maksymalnie skoncentrowany

Wygrana w Radomiu pozwoliła odbić się bydgoszczanom od ligowego dna, kibice zapewne liczą na kolejne zwycięstwa pod wodzą nowego szkoleniowca.

Transfer Bydgoszcz sprawił największą niespodziankę w 14-ej kolejce PlusLigi.

Kluczem do wygranej była świetna postawa całej drużyny w przyjęciu zagrywki. - Wiadomo, że od przyjęcia się zaczyna, potem trzeba rozegrać i zaatakować piłkę. Radom jako drużyna miała pewną taktykę i pewnie ją realizowała. Raz jest tak, że przyjmuję siedem razy a przyjdzie następny mecz i będę musiał przyjmować trzydzieści trzy razy i będę musiał sobie z tym poradzić. Zawszę muszę być maksymalnie skoncentrowany i przygotowany na każdą okoliczność - na chłodno ocenia Marcin Waliński.

Po słabym początku sezonu w końcu udało się odbić od ligowego dna, co też podnosi rywalizację w dolnej części tabeli.

- Zawsze gra się do końca. Start ligi nie był udany, później w trakcie pierwszej rundy szukaliśmy siebie i swojej gry. To, że wygraliśmy w Radomiu nie znaczy, że zaczniemy teraz wszystko wygrywać. Najważniejsze jest to, że idzie ku dobremu i wszyscy w drużynie o tym wiemy. Mimo wszystko to i tak jest tylko mały kroczek na przód, czeka nas jeszcze wiele pracy aby utrzymać taki sam poziom w każdym meczu - studzi emocje bydgoski siatkarz.

Kibiców coraz bardziej intryguje nowy szkoleniowiec Vital Heynen. Jak tylko pojawia się na ławce trenerskiej Transferu, to zaraz jego zespół zwycięża.

- Jest trenerem z dużym doświadczeniem i odpowiednim warsztatem. Jak przyszedł do naszej drużyny od razu zabrał się do roboty, żeby posklejać to po swojemu. Przekazał nam tyle informacji dwa dni przed meczem z Kielcami, że raczej niemożliwością było zagrać. A jednak skutek był kompletnie odwrotny. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Vital powiedział nam, że lubi zmiany. Pokazuje każdemu zawodnikowi coś na co sam by się pewnie nie odważył bo ma swoje przyzwyczajenia i nawyki. Jednak według niego można wszystko zmienić a co najlepsze trzeba zmienić - tak opisuje nowego trenera jego podopieczny.

Źródło: Spotowe Fakty - Paweł Siejak - 10.01.2014 rok


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andrzej




Dołączył: 13 Sty 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 21:27, 15 Lut 2014    Temat postu: Falowała gra poszczególnych zawodników - s.org

W meczu ze zdecydowanym faworytem, jakim była ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, doszło do niespodzianki. Zwycięstwo 3:2 nad kędzierzynianami odniósł bowiem Transfer Bydgoszcz. - Carson Clark "działał" w ataku naprawdę dobrze - pochwalił kolegę Marcin Waliński.

Wygrana z ZAKSĄ 3:2 jest dla was ważna, bo udało się zdobyć dwa bardzo cenne punkty. Jeśli myślicie o zajęciu miejsca w ósemce, to mogą się one okazać nawet kluczowe.

Marcin Waliński: - Te dwa punkty niewątpliwie będą nam potrzebne do ostatecznego rozrachunku i na pewno dużo nam pomogą. Mam nadzieję, że mecz się podobał, mimo tego, że był dosyć szarpany. Dobrze taktycznie rozpracowaliśmy ZAKSĘ i stąd korzystny dla nas rezultat.

Gra obu zespołów strasznie falowała - w każdym secie dominowała inna ekipa. Jak myślisz, co było przyczyną takiej destabilizacji w waszej grze?

- Falowała gra zespołów, ale przede wszystkim falowała gra poszczególnych zawodników. Dyspozycja każdego z nas była kompletnie nieustabilizowana. Trener dokonywał zmian, ktoś pojawiał się na boisku, wykonywał kilka poprawnych akcji, po czym zaczynał grać gorzej i następowały kolejne zmiany. Każdemu w takiej sytuacji na pewno było trudno i było to trochę niekomfortowe. Często zdarzało się tak, że nie potrafiliśmy dokładnie przyjąć piłki, a to powodowało problemy z atakiem i ciężko było nowo wprowadzonym siatkarzom dopasować się do takich warunków. Po części jest to też spowodowane zmianami, które stopniowo wprowadzamy w drużynie. Dotyka to przede wszystkim indywidualnie każdego z zawodników. Osobiście mogę powiedzieć, że jeszcze dwa dni przed meczem uczyłem się inaczej technicznie przyjmować piłkę. Spotkanie to zweryfikowało - starałem się robić to tak, jak ćwiczyłem, ale nie wychodziło mi to dzisiaj najlepiej. Trener Heynen pokazuje nam to, co możemy zrobić lepiej i stara się zmieniać nasze nawyki, jeśli uważa, że coś może funkcjonować w lepszy sposób.

W pierwszych dwóch setach Paweł Woicki bardzo intensywnie korzystał z usług swoich środkowych. To był element taktyki na mecz z ZAKSĄ czy po prostu Woicki skorzystał z dobrego przyjęcia w poszczególnych sytuacjach?

- Ogólnie przyjęcia dzisiaj nie mieliśmy zbyt dobrego. Wydaje mi się, że Paweł starał się skorzystać z okazji do grania środkiem, ale było w tym też trochę taktyki. Oglądaliśmy ostatni mecz ZAKSY, analizowaliśmy go i dostosowaliśmy swoją grę do tego rywala, a gra środkiem zdecydowanie należała do elementów, które trzeba było wykorzystać.

W tym sezonie nowe nabytki Transferu przybywały do klubu co kilka miesięcy. Zaczęło się od Pawła Woickiego, później był Carson Clark, a na końcu Garrett Muagututia. Czy w każdym z tych przypadków nowi gracze szybko znajdowali wspólny język z zespołem?

- Bardzo dobrze. Wszyscy są bardzo otwarci, dobrze nastawieni do ludzi i chętni do współpracy. Wiadomo, że boisko to jedno, ale to, co poza boiskiem, to drugie. My tworzymy zgraną drużynę także poza halą. Nie przeszkadza w tym nawet bariera językowa, bo każdy z każdym jakoś się dogaduje. Jeśli chodzi o dwójkę Amerykanów, to przyjęliśmy ich bardzo ciepło, oni chyba też dobrze się czują w Polsce. Wiadomo, że przybycie nowych siatkarzy powoduje konieczność ułożenia pewnych rzeczy od nowa. Wydaje mi się, że chłopaki dobrze się wkomponowali w zespół, bo to widać po ich dyspozycji, po ich występach. Naprawdę fajnie, że z nami są.

Nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu zgarnął Carson Clark. W pojedynkę tego meczu nie wygrał, jednak w decydujących momentach meczu brał ciężar gry na swoje barki i zdobywał ważne punkty.

- Wygraliśmy ten mecz zespołowo - każdy zawodnik, który pojawił się na boisku, miał coś do zrobienia, miał swoje zadania i każdy pomógł. Podejrzewam, że Carson dostał nagrodę za wysoką skuteczność w ataku, bo przeciwko ZAKSIE "działał" w ataku naprawdę dobrze. W zagrywce również miał swój dzień. Myślę, że to zasłużone wyróżnienie dla niego. To także powinno go podnieść na duchu i zmotywować do jeszcze cięższej pracy.

Trener Vital Heynen to bez wątpienia bardzo barwna, charyzmatyczna i ciekawa postać. Jak ty odbierasz waszego nowego szkoleniowca?

- Na boisku udzielają mu się ogromne emocje. Zazwyczaj bardzo się denerwuje wtedy, gdy ktoś wykona coś nie tak, jak on chce. Mógłbym się nad trenerem rozwodzić bardzo długo, ale ja powiem krótko i rzeczowo - jest to bardzo pozytywny człowiek. Bardzo dobrze działa na nasz zespół i to przekłada się na naszą grę i powoli także na wyniki. Ciężka praca jest oczywiście najważniejsza, ale chce od nas także uśmiechu i radości z tego, co robimy.
Źródło:
Siatka Org - Przemysław Rokitowski (18.01.2014)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andrzej dnia Sob 21:28, 15 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 28 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz City

PostWysłany: Nie 17:59, 23 Lut 2014    Temat postu: Ich gra przypomina sinusoidę 24.01.2014

Transfer Bydgoszcz w fatalnym stylu przegrał z AZS-em Częstochowa w VII rundzie Pucharu Polski. - Nasza gra przypomina sinusoidę - mówi w rozmowie z PlusLigą Marcin Waliński, przyjmujący bydgoskiej drużyny.

plusliga.pl: Przegraliście z AZS-em Częstochowa w VII rundzie Pucharu Polski 1:3. Trzeba przyznać, że wasza gra pozostawiała wiele do życzenia. Momentami miałam wrażenie, że potraktowaliście to spotkanie bardziej treningowo, niż jako rywalizację o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Marcin Waliński: Przyznam szczerze, że można było to tak odebrać. Kiedy zostałem ściągnięty z boiska i patrzyłem na naszą grę z boku widziałem, że nie graliśmy tak jak potrafiliśmy. Żaden element nie funkcjonował dobrze po naszej stronie. Z kolei w środę częstochowski blok świetnie pracował. Akademicy wyblokowywali wiele naszych akcji, a potem wyprowadzali skuteczne ataki. Do tego gospodarze dobrze bronili, a my mieliśmy problem ze skończeniem ataku.

- Powiedziałeś, że w środowym meczu nic nie funkcjonowało tak jak powinno. Jednak do przyjęcia chyba nie można było mieć większych zastrzeżeń?
- Zgodzę się z tym, że przyjęcie to jeden z elementów, który trochę lepiej funkcjonował. Przyznam jednak, że nie potrafię powiedzieć z czego wynikała aż tak zła gra. Nie mam pojęcia czego zabrakło, żeby zagrać tak jak chociażby z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Przez cały ten czas, który pracujemy z nowym trenerem blok-obrona funkcjonowały bardzo dobrze. Niestety w środę w niczym nie przypominaliśmy drużyny z zeszłego tygodnia.

- Wspomniałeś o meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, który wygraliście 3:2. Nie ulega wątpliwości, że w środę w niczym nie przypominaliście tamtej drużyny. Skąd taka różnica w poziomie gry?
- Nie potrafię wyjaśnić z czego wynika taka różnica w poziomie. Nie ulega żadnej wątpliwości, że nic takiego nie powinno się nam przytrafić. W ostatnim czasie udało się nam wygrać ważne spotkania. Mieliśmy swoją małą passę. Czuliśmy się dobrze psychicznie. Aż do meczu z drużyną z Częstochowy, która wyszła z nastawieniem, że nie ma nic do stracenia. Punktowali nas na każdym kroku, a my nie mieliśmy na to żadnej odpowiedzi.

- Jednak zgodzisz się z tym, że zmiana trenera wiele zmieniła w waszej grze?
- Tak. Mieliśmy ciężki start sezonu. Przegrywaliśmy mecz za meczem. Cały czas szukaliśmy swojej gry, do tego do zespołu dołączali nowi zawodnicy i musieliśmy się zgrywać na nowo. Kiedy pojawił się Vital Heynen nastąpiła kompletna zmiana. Ciężko jest wszystko pozmieniać w kilka dni. A trzeba pamiętać, że każdy trener ma też swój styl pracy. Nasz nowy szkoleniowiec zmienił wiele w naszej drużynie i te zmiany wyszły nam na dobre. Jednak przytrafił się nam taki mecz jak z AZS-em Częstochowa, w którym byliśmy pozbawieni całkowicie energii. Cały czas poza pierwszą partią goniliśmy wynik. Po tej premierowej partii wydawało się, że zagramy dobre spotkanie. Jednak częstochowianie bardzo szybko sprowadzili nas na ziemię. Nasza gra cały czas faluje i to było też widać m.in. w meczu z Kędzierzynem-Koźle.

- Transfer Bydgoszcz ma na swoim koncie cztery zwycięstwa i dziesięć porażek. Chyba nie takiego wyniku się spodziewaliście?
- Oczywiście, że nie. Cały czas staramy się składać naszą grę w całość. Przytrafiają się nam małe passe, ale to zdecydowanie za mało. Nasza gra przypomina sinusoidę. Mamy swój określony system grania i staramy się go realizować. Choć przyznam szczerze, że póki co wygląda to mizernie.

- W najbliższą sobotę czeka was kolejne trudne spotkanie. Waszym rywalem będzie Jastrzębski Węgiel.
- Wydaje mi się, że zawsze gra się nam lepiej z tymi mocniejszymi zespołami, niż teoretycznie słabszymi. Po środowym meczu na pewno nie powiemy, że AZS Częstochowa jest słabą drużyną. Mam nadzieję, że do soboty uda się nam pozbierać i odbudować swoją siłę. A przede wszystkim mam nadzieję, że w naszej drużynie pojawi się impuls do działania. Nie możemy spuszczać głów i liczyć, że przeciwnik sam się podda. Musimy cały czas być drużyną tak jak byliśmy przez te kilka spotkań, które wygrywaliśmy do tej pory.
Źródło: PlusLiga


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mateusz dnia Nie 18:02, 23 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jolanta




Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 20:42, 24 Lut 2014    Temat postu: Marcin Waliński: idziemy w dobrym kierunku

PGE Skra Bełchatów odniosła pewne zwycięstwo nad Transferem Bydgoszcz. - Gdyby nie pierwszy przegrany set, mecz mógłby się potoczyć inaczej - powiedział zawodnik zespołu gości Marcin Waliński.

plusliga.pl: Nie udało Wam się pokonać Skry. Czego zabrakło aby móc cieszyć się z wygranej?
Marcin Waliński: Wydaje mi się, ze pierwszym secie zagraliśmy dobrze. Skra na pewno czuła jakąś presję bo szliśmy łeb w łeb, a punkty uciekały nam w prostych piłkach. Momentami nie mogliśmy przyjąć zagrywki, skończyć ataku, a czasami gdzieś piłka wpadła asekuracyjnie. Gdyby nie ten pierwszy przegrany set, to gra mogłaby potoczyć się inaczej, bo wiadomo że inaczej się gra kiedy ma się przewagę. Niestety potoczyło się tak a nie inaczej. Skra pokazała swoją wartość w tym meczu. Tak jak wspomniałem, my zagraliśmy bardzo dobry mecz. Lepszy niż ten w Bielsku który wygraliśmy 3:0.

- Po pierwszym secie mogło się wydawać, że to będzie dłuższy mecz. Nagle pojawiły się błędy własne i dość napięta atmosfera pod siatką. Czy to też wpłynęło na taki a nie inny przebieg spotkania?
- To się wydaje trochę śmieszne, bo tak naprawdę to jeżeli jesteśmy fair to gramy tak samo. Gwiżdżemy piłki jednej i drugiej stronie tak samo. Nie jest tak, że ktoś jest lepszy a ktoś gorszy, albo ktoś nazywa się tak a nie inaczej. Nie będę się wypowiadał co do postawy sędziów, bo to raczej nie moja sprawa. Jednak to na pewno budzi jakieś kontrowersje, presja wzrasta i robi się chaos na boisku. Potem nagle jest 5 minut czy 2 minuty przerwy na challenge, którego sędzia nie może sprawdzić. A w trakcie meczu to nie jest zbyt dobre. Trzeba ten challenge jakoś usprawnić, bo to za długo trwa.

- W takim razie łatwiej się gra kiedy nie ma możliwości sprawdzania czy przeciwnik popełnił błędy? Lepiej gdyby grano starym systemem i zniesiono system challenge?
- Graliśmy mecz w Pucharze Polski i tam tego nie było. Jednak mimo wszystko człowiek się tak dziwnie teraz czuje - dziwnie kiedy nie można sprawdzić. Każda drużyna szuka tego: „A może było gdzieś tam dotknięcie siatki, a może jednak nie”. Także może to ułatwia grę, ale mnie się bardziej podobało bez systemu challenge.

- Przed Wami mecz z AZS-em Politechniką Warszawską. Cel taki sam, czyli zakwalifikowanie się do play offów. Czy z takimi drużynami gra się ciężej?
- Wiadomo, że będziemy chcieli się zrewanżować Warszawie, bo przegraliśmy u nich. Zobaczymy jak to będzie. Jednak wyjdziemy tak jak zawsze i zagramy na 100% naszych możliwości. Mam nadzieję, że ten mecz zaliczymy do udanych i dopiszemy punkty do naszej ligowej tabeli, a uważam że idziemy w dobrym kierunku.
Źródło: PlusLiga 02.02.2014 - Daria Włosińska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
YOW




Dołączył: 12 Sie 2012
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 16:35, 04 Mar 2014    Temat postu: Marcin Waliński dla SportoweFakty

I - Marcin Waliński: Mocne słowa padają często
Kryzys nie opuszcza siatkarzy Transferu Bydgoszcz, którzy po rozegraniu dziewięciu spotkań mają na koncie jedno zwycięstwo. Marcin Waliński przyznał, że mocne słowa w tym sezonie padają często.

- Przeważnie ma to miejsce podczas 10-minutowej przerwy w meczu. Staramy się wtedy pobudzić i wziąć w garść, bo we wcześniejszych spotkaniach po tej przerwie zaczynaliśmy grać lepiej. Na treningach staramy się nie myśleć o naszej sytuacji tylko koncentrujemy się na jak najlepszym przygotowaniu do kolejnego pojedynku - powiedział PAP Waliński.

Jak dodał, mocne słowa padają zarówno ze strony samych zawodników, jak i szkoleniowca Mariana Kardasa. - My staramy się pobudzić pozytywnie, ale wiadomo, że czasem trener musi powiedzieć coś "na ostro". Obie formy są nam potrzebne - ocenił.

Transfer zanotował dotychczas tylko jedno zwycięstwo w lidze, które odniósł pod koniec listopada w meczu z beniaminkiem BBTS Bielsko-Biała (3:1). W pozostałych ośmiu spotkaniach musiał uznać wyższość rywali i z czterema punktami na koncie zamyka stawkę.

- Jeśli chcemy iść do przodu, to musimy to zostawić za sobą. Mimo wszystko zostaje to gdzieś w głowach, że ponieśliśmy porażki w tylu meczach i ciężko wówczas dobrze grać. Kilka razy mieliśmy na tacy końcówki i ich nie wykorzystaliśmy. Może to właśnie przez to, że wcześniej przegraliśmy tyle meczów? Ciężko mi to wytłumaczyć. Staramy się już tego nie rozpamiętywać, bo punkty i rywale w tabeli nam coraz bardziej uciekają - podkreślił przyjmujący ekipy z Bydgoszczy, która w ubiegłym sezonie zajęła czwarte miejsce.

Według Walińskiego w przypadku jego zespołu zawodzi przede wszystkim sfera mentalna, a nie przygotowanie fizyczne. Zaznaczył jednak, że on i jego klubowi koledzy we wszystkich meczach walczą do ostatniej piłki, a każdą porażkę przeżywają.

- Nie wiem, jak to wygląda z boku, ale mam nadzieję, że przejawy walki widać. To nie jest tak, że dostajemy w łeb i potem po prostu jedziemy do domu - zapewnił.
II - Marcin Waliński: Zawszę muszę być maksymalnie skoncentrowany
Wygrana w Radomiu pozwoliła odbić się bydgoszczanom od ligowego dna, kibice zapewne liczą na kolejne zwycięstwa pod wodzą nowego szkoleniowca.

Transfer Bydgoszcz sprawił największą niespodziankę w 14-ej kolejce PlusLigi. Kluczem do wygranej była świetna postawa całej drużyny w przyjęciu zagrywki. - Wiadomo, że od przyjęcia się zaczyna, potem trzeba rozegrać i zaatakować piłkę. Radom jako drużyna miała pewną taktykę i pewnie ją realizowała. Raz jest tak, że przyjmuję siedem razy a przyjdzie następny mecz i będę musiał przyjmować trzydzieści trzy razy i będę musiał sobie z tym poradzić. Zawszę muszę być maksymalnie skoncentrowany i przygotowany na każdą okoliczność - na chłodno ocenia Marcin Waliński.
Po słabym początku sezonu w końcu udało się odbić od ligowego dna, co też podnosi rywalizację w dolnej części tabeli. - Zawsze gra się do końca. Start ligi nie był udany, później w trakcie pierwszej rundy szukaliśmy siebie i swojej gry. To, że wygraliśmy w Radomiu nie znaczy, że zaczniemy teraz wszystko wygrywać. Najważniejsze jest to, że idzie ku dobremu i wszyscy w drużynie o tym wiemy. Mimo wszystko to i tak jest tylko mały kroczek na przód, czeka nas jeszcze wiele pracy aby utrzymać taki sam poziom w każdym meczu - studzi emocje bydgoski siatkarz.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Kibiców coraz bardziej intryguje nowy szkoleniowiec Vital Heynen. Jak tylko pojawia się na ławce trenerskiej Transferu, to zaraz jego zespół zwycięża. - Jest trenerem z dużym doświadczeniem i odpowiednim warsztatem. Jak przyszedł do naszej drużyny od razu zabrał się do roboty, żeby posklejać to po swojemu. Przekazał nam tyle informacji dwa dni przed meczem z Kielcami, że raczej niemożliwością było zagrać. A jednak skutek był kompletnie odwrotny. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Vital powiedział nam, że lubi zmiany. Pokazuje każdemu zawodnikowi coś na co sam by się pewnie nie odważył bo ma swoje przyzwyczajenia i nawyki. Jednak według niego można wszystko zmienić a co najlepsze trzeba zmienić - tak opisuje nowego trenera jego podopieczny.
III - Waliński: Robimy małe kroki do przodu
Bydgoszczanie nie zdołali ugrać choćby seta w starciu z Resovią, ale nie tracą nadziei na lepszą przyszłość. - Na pewno będziemy chodzić z podniesioną głową - powiedział przyjmujący Transferu.
Bydgoscy siatkarze w ostatnio środę pewnie pokonali Czarnych Radom 3:0, co pozwoliło im przystąpić do sobotniego pojedynku z mistrzami Polski z nadzieją na dobry wynik. Resovia jednak zagrała pewnie, dominując praktycznie przez całe spotkanie i wygrała 3:0. Chociaż zawodnicy Transferu dotrzymywali cały czas kroku rywalom, to podopieczni Andrzeja Kowala trzymali rękę na pulsie. Mimo takiego wyniku, bydgoszczanie nie zapisują tego meczu po stronie słabych występów.

- My graliśmy dobrze, a Resovia też zagrała dobry mecz. Po tym spotkaniu możemy być zadowoleni z siebie, bo graliśmy na dobrym poziomie. Byliśmy blisko rywali, wydaje mi się, że rzeszowianie czuli presję naszego zespołu. Zabrakło przede wszystkim tych niuansów, ale na pewno będziemy chodzić z podniesioną głową, a nie opuszczoną, mimo że przegraliśmy 0:3 - powiedział po meczu przyjmujący Transferu, Marcin Waliński. - Goniliśmy cały czas rywala i kiedy doprowadzaliśmy do remisu, to oni odskakiwali, a my cały czas goniliśmy, właśnie przez te niuanse i głupie błędy, co pewnie zaważyło na wyniku, bo w końcówce zabrakło nam tych punktów - dodał.
Transfer jest zespołem, który w tegorocznych rozgrywkach najbardziej ewoluuje, bowiem skład, w jakim bydgoszczanie wystąpili w sobotę, mocno różni się od tego z początku sezonu. Po raz pierwszy w hali "Łuczniczka" zaprezentował się Garret Muagututia, a dla Vitala Heynena było to dopiero trzecie spotkanie w roli szkoleniowca bydgoskiego zespołu.

- Robimy małe kroki do przodu. Poznajemy się lepiej i musi minąć dużo czasu, żeby to wszystko chodziło jak po sznurku. Nie jest źle, przede wszystkim rozumiemy się, każdy "czuje się" na boisku. To, że idziemy do przodu, też musi cieszyć, bo nie możemy zostać z tyłu - zakończył Marcin Waliński.
IV - Marcin Waliński: Dla Heynena każdy zawodnik jest ważny
Transfer Bydgoszcz powoli pnie się w górę tabeli PlusLigi i wciąż ma szansę na play-off. Zdaniem Marcina Walińskiego lepsza gra drużyny to efekt dobrych treningów.

Ostatnie zmiany na ławce trenerskiej oraz w kadrze drużyny sprawiły, że Transfer Bydgoszcz gra lepiej niż w pierwszej części sezonu. Zespół mozolnie zbiera punkty i wciąż nie powiedział ostatniego słowa w walce o play-off.

- To jest wynik tego, że bardzo dobrze trenujemy i przygotowujemy się do meczów. Nie zawsze tak jest, ale z reguły to, co wypracowujemy na treningach przekłada się na spotkania. W ostatnim czasie czujemy się dobrze psychicznie - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Marcin Waliński, przyjmujący Transferu. - Cieszymy się z tego, że udaje nam się inkasować punkty i piąć w górę tabeli. Cały czas liczymy się w lidze. Udział w play-off wciąż jest jeszcze realny - dodał zawodnik.
Zatrudnienie dwóch amerykańskich graczy okazało się dobrym ruchem transferowym działaczy bydgoskiego klubu. Zarówno Garrett Muagututia jak i Carson Clark zdobywają dużo punktów dla drużyny. Trener Vital Heynen ma szeroką ławkę i może rotować składem, z czego korzysta.

- Przede wszystkim dla trenera wszyscy zawodnicy są ważni. Kolejne mecze pokazują, że wychodzimy w różnych ustawieniach i nie jest tak, że ktoś ma pewne miejsce. Dla szkoleniowca każdy jest potrzebny drużynie i każdy ma czuć się ważny. Chodzi też o to, aby każdy mógł grać. Nie sztuką jest posadzić zawodnika na ławce przez większość sezonu, a potem wpuścić go na parkiet i oczekiwać cudów. Mam nadzieję, że będziemy tworzyć cały czas kolektyw, że będziemy całą drużyną grali i wygrywali - zaznaczył Waliński.
V - Marcin Waliński: Trzeba usprawnić system challenge
Transfer Bydgoszcz rozegrał dobre spotkanie z PGE Skrą Bełchatów, ale mimo to nie potrafił urwać choćby seta. Ekipa Vitala Heynena wciąż walczy o grę w fazie play-off.

Transfer Bydgoszcz wciąż ma szansę na udział w fazie play-off, a zwycięstwo z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle uskrzydliło drużynę. W sobotnim meczu z PGE Skrą Bełchatów, bydgoszczanie nie potrafili jednak dopisać kolejnego punktu do tabeli. - Wydaje mi się, ze w pierwszym secie zagraliśmy dobrze. Skra na pewno czuła jakąś presję, bo szliśmy łeb w łeb. Później punkty uciekały nam w prostych piłkach: nie mogliśmy przyjąć, skończyć ataku, gdzieś asekuracyjnie wpadła piłka - nie byliśmy pewni. Gdyby nie ta pierwsza przegrana partia, to gra mogłaby potoczyć się inaczej, bo wiadomo że inaczej się gra, kiedy jest się set do przodu. Skra pokazała swoją wartość w tym meczu. Mimo przegranej uważam, że zagraliśmy bardzo dobry mecz, lepszy niż ten w Bielsku, który wygraliśmy 3:0. Po pierwszym secie mogło się wydawać, że to będzie dłuższy mecz, potem wpadło kilka błędów własnych i była dość napięta atmosfera pod siatką - przyznał Marcin Waliński.
Od początku sezonu wiele emocji budzi 10-minutowa przerwa, ale także system challenge, którego nie ma na wszystkich meczach ligowych. Nie wszystkie elementy można także sprawdzać, więc czasami atmosfera bywa naprawdę gorąca. - Graliśmy mecz w Pucharze Polski i tam tego nie było. Jednak mimo wszystko człowiek się tak dziwnie teraz czuje, kiedy nie może sprawdzić jakiejś sytuacji. Każda drużyna szuka tego, że może było gdzieś dotknięcie siatki. Także może gdzieś to ułatwia grę, ale mi się bardziej podobało bez - stwierdził Waliński.

Transfer w piątek ugości we własnej hali AZS Politechnikę Warszawską, a do końca sezonu zagra jeszcze m.in. z Effectorem Kielce czy AZS-em Częstochowa. - Wiadomo, że będziemy chcieli się odbić na Politechnice, bo przegraliśmy u nich. Zobaczymy, jak to będzie, ale tak jak zawsze: wychodzimy i gramy na 100%. Mam nadzieję, że ten mecz zaliczymy do udanych i dopiszemy punkty do naszej ligowej tabeli. Mam nadzieję, ze wygramy, a jest dobry znak, bo idziemy cały czas do przodu - zakończył Waliński.


VI - Marcin Waliński: Jeszcze różne rzeczy mogą się zdarzyć
Transfer Bydgoszcz zrobił w środę kolejny krok do awansu do fazy play-off, ale do szczęścia brakują jeszcze punkty w nadchodzących meczach. - Najważniejsze, żeby nie kalkulować - mówi Marcin Waliński.
Transfer Bydgoszcz w grudniu znajdował się w ogonie stawki PlusLigi, ale teraz ma największe szanse na zajęcie ósmego miejsca po fazie zasadniczej. Znacznie do tego celu przybliżyła bydgoszczan środowa wygrana z Indykpolem AZS-em Olsztyn 3:1. Poza drugim setem, siatkarze obu zespołów prowadzili wyrównaną walkę, która rozstrzygała się w końcówkach. Lepiej w nich zachowali się podopieczni Vitala Heynena, którzy po ostatniej akcji mogli cieszyć się z trzech punktów.

- W tym meczu byliśmy skuteczni w ataku i to zaważyło na tym, że piłki, które mieliśmy kończyć, kończyliśmy. W miarę też rozpracowaliśmy AZS taktycznie, ściągnęliśmy z boiska ich nominalnego atakującego, później rotowali ustawieniem. Wydaje mi się, że zrobiliśmy sporo roboty i to przeważyło na naszą korzyść, dzięki czemu wygraliśmy - powiedział po meczu Marcin Waliński. - Pracujemy przede wszystkim nad tym, co nam w danym meczu nie wyszło. Jeśli nie zdobywamy punktów w ataku, to przed następnym meczem pracujemy nad atakiem. W tym meczu wyszliśmy z nastawieniem, że będziemy się bić, biliśmy się i wygraliśmy tę bitwę - dodał bydgoski przyjmujący.
Wojna jednak jeszcze nieskończona. W środę punkt w Warszawie stracili siatkarze Lotosu Trefl Gdańsk i bydgoszczanie w ligowej tabeli wyprzedzają o jedno "oczko" ekipę z Wybrzeża oraz Effector Kielce. Transfer już w piątek zmierzy się z AZS-em Częstochowa, a w ostatnim meczu rundy zasadniczej w swojej hali podejmie drużynę Radosława Panasa. Marcin Waliński z boku zostawia myśli o awansie do następnej rundy, a skupia się po prostu na najbliższych pojedynkach. - Ciężko zakładać ten awans, bo jeszcze różne rzeczy mogą się zdarzyć. Na razie nie ma o czym mówić, trzeba skupić się na najbliższym meczu i wygrać te spotkania, które nam pozostały, bo to na pewno nas uspokoi. Najważniejsze, żeby nie kalkulować i zróbmy to, co powinniśmy zrobić i wtedy będziemy mieć spokojniejszą głowę - zakończył bydgoski siatkarz.(20.02.2014 - Sebastian Nowak)
Źródło: SportoweFakty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.walinski.fora.pl Strona Główna -> Plus Liga Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin